Nie umiem robić mebli… cz.1

Nie jestem stolarzem. Nie robię mebli. Ale po kilku razach jak usłyszałem, że koledzy zrobili sobie jakąś szafeczkę zacząłem się przyglądać meblom w domu. I nie licząc drzwi przesuwnych, większość mebli to po prostu deski skręcone śrubami. Podejrzanie proste. Podpytałem skąd brać deski i jak je wycinają. Okazało się, że jest kilka sklepów / hurtowni, które oferują płyty meblowe właściwie w dowolnym kolorze, docięte pod odpowiedni format.

Tak się akurat złożyło, że synek szedł do szkoły i staliśmy przed wyzwaniem przemeblowania pokoju dzieci (mam jeszcze córeczkę). Wstępne rozeznanie w sklepach meblowych, skutkowało sporym uszczuplaniem portfela, a do tego ustawienie i dopasowanie wszystkich mebli to masakra. Robienie na zamówienie rozwiązuje problem ustawiania, ale potęguje problem finansów. Zacząłem zatem projekt: “Meble dla dzieciaków”.

Pierwsza rzecz projekt. Wymierzenie miejsca i ogólnej bryły. Wyszło nam, że potrzebujemy regał dla córki, regał dla synka, dwa łóżka, biblioteka. Dorzuciłem jeszcze szafeczkę do łazienki, bo w większości wspomnianych hurtowni trzeba kupić całą dużą płytę, z której będą docinać, więc im więcej się zrobi naraz, tym większa oszczędność na koszcie jednostkowym. Zdecydowałem się na najpopularniejszą płytę białą o najpopularniejszej grubości 18mm. Nie ma co przesadzać z eksperymentami na pierwszy raz. Do takich projektów są specjalistyczne programy, ponoć całkiem niezły jest “PRO100” – ale jego koszt 2 – 3 tysiące, to jednak szaleństwo. Została kartka, centymetr i ołówek, w wyniku czego powstał projekt (poniosło mnie trochę podczas tego projektowania, o czym za chwilę).

Ceną za brak programu jest konieczność dokładnego liczenia ile milimetrów gdzie muszę mieć – nie ufałem sobie, więc przy ścianach zawsze zostawiałem spory bufor. Projekt gotowy, pozostało zamówić formatki – czyli gotowe wycięte i oklejone płyty meblowe. Zdecydowałem się na https://centrum.meble.pl/rozkroj/ bo pokazują online ile dużych płyt zajmie nasze zamówienie – więc zawsze można domówić parę formatek w cenie płyty, albo zrezygnować z kilku, jeśli o jakiś mały element przekroczyliśmy rozmiar płyty i musimy zapłacić za kolejną. Łatwe jest też online wyklikać wszystkie potrzebne formatki. Do tego, jako że to pewnie nie ostatnia moja przygoda z meblami, zamówiłem na allegro trochę narzędzi żeby sobie ułatwić życie: wkrętarkę, wycinarkę (to najbardziej odważne posunięcie tutaj 😉 ), ściski stolarskie, szablon do kołków, konfirmaty, kołki, itd – zaraz opiszę po co to wszystko i do czego służy.

Meble przyjechały – 383 kilogramy – trochę mnie to wystraszyło, ale całość na palecie, wiec w miarę wygodnie 🙂 I Każda formatka z naklejką z moim opisem – więc łatwo znaleźć co do czego.

Paleta z formatkami – 383 kilogramy 🙂
Po wwiezieniu całości windą, można było zabrać się do pracy 🙂

Najprostsze są zwykłe stojące regały – w tym przypadku zazwyczaj wystarczy łączyć deski śrubami zwanymi konfirmatami i pozamiatane – to naprawdę łatwizna: trzymamy dwie deski razem, nawiercamy wiertłem do konfirmatów i potem wkręcamy konfirmat. Na koniec zaślepiami naklejką albo specjalną plastikową zaślepką. Najlepiej połączyć dwoma konfirmatami kilka centymetrów od brzegu:

Żeby utrzymać dwie deski do wiercenia mamy dwie możliwości:
1. Pomocnik trzyma deskę
2. Kupujemy imadło kątowe i ono trzyma deski (obrazek obok)

W przypadku mojego regału, dochodziły jeszcze półki w środku, a nie chciałem zostawiać dziurek (nawet zalepionych) w półkach, więc zdecydowałem się łączenie kołkami. Wbrew pozorom wywiercenie dziurek pod kołki w dwóch deskach żeby do siebie pasowały nie jest łatwe. Użyłem “kołkownicy” – małego prostego szablonu, który w tym pomaga. I tak, poziome półeczki konfirmatami do boków łączyłem, a pionowe podziałki na kołki, żeby nie zostawały dziurki na brzegu.

Regał w trakcie tworzenia

Przy okazji ujawnił się pierwszy “fuckup”… Żeby rzeczy z półek nie spadały za nie, warto zamontować tak zwaną “plecówkę” – czyli cienką (3 milimetrową) płytę HDF z tyłu regału. Można ją przykręcić małymi śrubkami, albo gwoździkami i pozamiatane. Ale nieeeeee, ja chciałem zrobić “elegancko”, więc zamówiłem moje formatki nacięte z tyłu pod płytę. Niestety, coś źle to sobie wyobraziłem i nacięcia wyszły nie z tej strony co chciałem… No cóż, problemy i potknięcie były do przewidzenia, aż tak bardzo widoczne na całości to raczej nie będzie, a łatwego sposobu na naprawę nie widać, więc musiałem z tym żyć… Co gorsza dotyczyło to wszystkich formatek

Do gotowego regału chciałem jeszcze zamontować drzwiczki. I to nie byle jakie – wycięte w kształcie okienka zamkowego. Nawiertu pod zawiasy też nie zamawiałem, bo stwierdziłem, że to zrobię samemu. No i walczyłem dramatycznie, bo płyta meblowa jest jednak bardzo twarda. Szczęśliwie wietrło mi się deczko spaliło, więc zamówiłem nowe – vidiowe. Dobrze, że zacząłem delikatnie, bo tak jak wcześniej nawiert jednej dziurki na zawias zajmował mi 15 minut ( z przerwami na studzenie wiertła) to z nowym wiertłem jakieś 3-4 sekundy 🙂 Zdążyłem ich zrobić z sześć, więc polecam unikać mojego błędu 😉

Z lewej zwykłe, z prawej obiekt pożądania 🙂

Druga część była dużo trudniejsza, ale i więcej frajdy sprawiała – zabawa wyrzynarką 😛 Przetestowałem na kilku ścinkach i wprawdzie nieco szarpie krawędzie ale za późno, żeby się wycofać 😉 Koniec końców drzwiczki zrobione, nie jest idealnie, ale nie musi być!

Następny krok – biurka. I kolejny duży fuckup… Ale to już w kolejnym wpisie 🙂

Author

milosz.dobrowolski@gmail.com

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Nie umiem wycinać dyni...

November 6, 2019